Okiem Psychologa #3 - dlaczego ludzie wielbią takich przywódców jak Putin czy Kaczyński?
We wrześniu 2019 roku, przed wyborami parlamentarnymi, oglądałem w telewizji wypowiedź pewnego człowieka z prowincji.
Wypowiedź ta zapadła mi w pamięć na lata i pozwoliła zrozumieć stosunek znacznej części polskiego społeczeństwa do Jarosława Kaczyńskiego. I przewidzieć to co stanie się w kolejnych latach.
Starszy pan mówił do reportera coś takiego (cytuję z pamięci):
„- Ja już go nie dotykałem bo go inni dotykali i ja już go nie dotykałem żeby go tak wszyscy nie dotykali…”
Nie jest to rzecz o porno męsko-męskim, a o rodzaju stosunku do Jarosława Kaczyńskiego noszącego znamiona kultu. Kultu naznaczonego miłością wielbieńczą i bałwochwalczą jak do jakiejś świętej ikony czy figury.
Dla mnie jako psychologa ta jedna wypowiedź była odkrywcza i bardzo informatywna.
No bo dlaczego tak jest – zadał ktoś wcześniej to pytanie – że ludzie tak bardzo wielbią narcyzów i socjopatów?
Odpowiedź na to pytanie jest dość złożona dlatego postaram się ją zredukować do kilku zaledwie punktów.
1. Punkt pierwszy POCZUCIE WŁASNEJ WARTOSCI
Psychologia uczy nas, że ludzie mogą mieć zarówno wewnętrzne jak i zewnętrzne poczucie wartości – zewnętrznie lub wewnętrzne umieszczone.
Ot chociażby ci rozszaleli w poczuciu szczęścia panowie na stadionie gdy nasza reprezentacja w piłce kopanej awansowała do mistrzostw świata. Można by zapytać, a czemu oni tak szaleją? Tak dobrze życzą tym 11tu graczom? Otóż nie do końca. Oto ich własne poczucie wartości jest tym większe im lepsze wyniki ma 11 niespokrewnionych z nimi ludzi.
Takie „plemienne” zakotwiczenia poczucia własnej wartości mamy wszyscy. Łączymy je z pracą jaką wykonujemy, ze znajomymi jakich mamy, czy ważnymi osobami które znamy. Problem w tym, że im gorsze mamy własne, osobiste, wewnętrzne poczucie własnej wartości tym bardziej zawierzamy je tym właśnie wskaźnikom zewnętrznym.
To wewnętrzne zaś wynosimy z domu, z procesu wychowania – tego jak kochali nas nasi rodzice. Mamy je i już. Często niezależnie od zewnętrznych okoliczności. (stąd na przykład tak częste nieprzystawanie skłonności samobójczych u niekochanych dzieci do tego jak im się wiedzie w szkole czy tego jakie mają wyniki sportowe itp. – ale to inna sprawa)
2. Do powyższego zaraz wrócimy, a teraz narcyzi:
Narcyzi dzielą się na dwa rodzaje:
A. Tych świecących – którzy w każdej relacji czy to prywatnej czy publicznej promieniują siłą i blaskiem.
B. Tych „neurotycznych”, którzy karzą na siebie świecić.
Oba typy jednak są pijawkami. Wysysają ze swoich dawców energię by się nią żywić. Manipulują nimi i wykorzystują do działań na swoją rzecz. Jak to z pijawkami bywa – nie czujesz że jesteś wysysany dopóty, dopóki ktoś ci tej pijawki z nogi nie oderwie.
Narcyz wspaniale potrafi zarządzać zewnętrznym poczuciem wartości swoich wyznawców. Ten co świeci pozwala im się pławić w swoim poczuciu siły – tak robi na przykład Putin. Uwielbienie do niego w Rosji związane jest z kultem siły. Niemal boskim uwielbieniem dla Putina atlety, judoki, jeżdżącego z gołą klatą na niedźwiedziu (niemal prawdopodobne prawda?). Silnego ojca, który przywraca wielkość i honor narodowi rosyjskiemu – wszystko to wykorzystuje zewnętrzne, plemienne poczucie wartości.
Nasz domowy, neurotyczny narcyz z kolei wykorzystuje mechanizm nieco bardziej złożony. Coś na zasadzie nie spisanego dealu „ja wam dam tylko mnie kochajcie”. Jest to deal, w którym dawcy dają uwielbienie, a obiekt uwielbienia sprawczość – której ci wielbiący są albo faktycznie albo tylko w swojej własnej wyobraźni pozbawieni.
Problem w tym że narcyz jest jak pijawka.
Bierze więcej niż daje. Jest właściwie studnią bez dna. A swoich wielbicieli traktuje przedmiotowo.
Narcyz jest też świetnym aktorem i kłamcą. Potrafi manipulować uczuciami innych jak nikt inny.
Potrafi też doprowadzać do katastrofy w poczuciu własnej wartości tych, którzy mu się nie spodobają. W tym celu potrafi knuć i jątrzyć, a pamiętliwy jest przez lata.
Tak właśnie narcyzi – jeśli otoczeni są ludźmi o niskim poczuciu własnej wartości – urastają do miana kultowych jednostek. Szybko do nich dołączają socjopaci – widzą bowiem natychmiast opportunity do zrobienia swojego własnego dealu.
3. Socjopaci stanowią nieco inną kategorię.
O ile narcyz jest w w tym swoim samouwielbieniu prawdziwy. W urazach i cierpieniach – szczery, choć zupełnie pozbawiony kontaktu z rzeczywistością – o tyle socjopata to aktor doskonały.
Robi te same rzeczy co narcyz: manipuluje ludzkim poczuciem własnej wartości, otacza się wianuszkiem wykonawców, sprawia że inni pracują na niego. Ale wszystko to jest elementem gry. Gry pozbawionej cienia emocji.
I jeśli narcyz to pijawka to socjopata to lis.
4. I są wreszcie narcyzi – tacy na przykład jak Putin – którzy jednocześnie mają bardzo silne zaburzenia socjopatyczne.
Dlatego tak bardzo należy bać się Putina.
Z jednej strony sprytny i wyrachowany jak socjopata, a z drugiej nieprzewidywalny i szarpiący swe wyobrażone rany jak narcyz. Iście wybuchowa mieszanka. Nieprzewidywalna i w żadnym stopniu nie godna zaufania. Nie cofnie się przed niczym, a swe wyobrażone urazy przeżywa tak głęboko, że nawet nie mamy o tym pojęcia.
Narcyzi i socjopaci nie zejdą ze sceny politycznej. Zbyt wielu jest ludzi, którzy swoje poczucie wartości błędnie lokują w takich „sprawczych” i „silnych” jednostkach. Ludzie wolą mieć złudną nadzieję, że taki deal jest uczciwy niż uczciwie przyznać, że nad swoim poczuciem sprawstwa i wartości muszą popracować sami.
Tak rodzi się relacja między wilkami i owcami – świetnie przedstawiona w filmie Wolność Dla Wilka, który wszystkim wam polecam.